Bieszczady Wschodnie, są o wiele niższe i bardziej zaludnione. Jako że zakładaliśmy ze ten odcinek przejdziemy wzdłuż starej polskiej granicy maszerowaliśmy przez kilka dni mało wybitnymi szczytami, bardzo często lasami. Niestety w tym rejonie aż do granicy polskiej nie zachowały się stare słupki graniczne z przed 1939r. Prawdopodobnie zostały one usunięte podczas instalacji gazociągu który biegnie na długości ok. 50 km pod szczytami głównego działu wodnego Karpat. Brak słupków stwarzał nam problemy orientacyjne. Dlatego też dość często schodziliśmy do wsi. By zapytać o drogę. Stwarzało to jednak możliwość kontaktu z miejscową ludnością. Trzeba zaznaczyć ze wszystkie stereotypy dotyczące Ukraińców tak często powtarzane w Polsce są zaprzeczeniem tego z czym może spotkać się wędrowiec. Wszędzie gdzie się pojawialiśmy spotykaliśmy niesamowicie pozytywnie nastawionych ludzi którzy nieraz bez interesownie proponowali nam pomoc, czy nocleg. Nie czuliśmy się też w jakikolwiek sposób zagrożeni. Czasem gdy pytaliśmy o drogę powodowało to nie małe zbiegowisko gdyż każdy przechodzący chciał nam pomóc i każdy miał swoja teorię w którym kierunku powinniśmy iść. Przed ostatniego dnia zdobyliśmy Pikuj ostatni najwyższy szczyt na naszym szlaku. Bardzo się ucieszyliśmy bo mogliśmy zobaczyć już nasze polskie Bieszczady w promieniach zachodzącego słońca. O zmroku złożyliśmy biwak na szczycie połoniny która ciągnie się aż do wsi i przełęczy Użok przy granicy z polską. Noc na pod gwiazdami przy ognisku pozostanie w naszej pamięci jako jeden z najmilszych biwaków wyprawy. Następnego dnia wieczorem, gnani przez burze dotarliśmy do celu - wsi Użok która leży u podnóża szczytu Opołonek który jest najdalej wysuniętym na południe skrawkiem polski. Tu oficjalnie zakończyliśmy naszą wyprawę po 14 dniach marszu. Następnego dnia wróciliśmy do polski.